|
Autor |
Wiadomość |
Sieklik
Tańczący z Postami
Dołączył: 08 Lut 2007
Posty: 2085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piaseczno Płeć:
|
Wysłany:
Śro 21:23, 17 Gru 2008 |
|
Nad horyzontem zajaśniała łuna wschodzącego słońca. Już po chwili jego zbawcze światło rozlewało się leniwie po okolicznych pagórkach i łąkach. Ujrzawszy światło, jęły powoli rozkładać swe płatki kwiaty olvaru. Było ich dziesiątki a może nawet setki tysięcy, krwistoczerwone pole rozciągało się gdzie tylko nie spojrzeć. Jedynie gdzieś w oddali, tam, gdzie właśnie dotarły słoneczne promienie, błyszczał błękit ziół himeri. W samym środku jarzącej się czerwieni dojrzałych kwiatów olvaru klęczał mężczyzna w szarym płaszczu z twarzą ukrytą w cieniu kaptura. Coś błysnęło w jego dłoni. To sierp odbijał promienie wschodzącego słońca.
- No to do roboty- rzekł z uśmiechem druid, chyba do samego siebie, bo nigdzie w pobliżu nie było żywej duszy. A może przemawiał do swych dorodnych roślin, które po kolei lądowały w dużym wiklinowym koszu, a w ich miejsce zasadzane były od razu niewielkie nasionka.
Błogość i ciszę tej chwili zakłócił tętent kopyt. Druid ledwie zdążył uskoczyć przed pędzącą parą rumaków dosiadanych przez paladynów z bogato zdobionymi herbami na tarczach.
Druid pochylił się nad resztkami stratowanych roślinek i ze smutkiem podniósł się na nogi. Rycerze zepsuli mu nastrój. Nie miał już ochoty zbierać ziół. Zarzucił prawie pusty wiklinowy kosz na ramię i poszedł w znanym tylko sobie kierunku, gdyż wszystko dookoła wyglądało tak samo. Jednak najlepszy druid w całym Imperium wiedział, dokąd iść, znał to pole jak własną kieszeń. Gdy opuścił olvarową czerwień, przedarł się przez nieszeroki pas kwitnących krzaczków specjalnych ziół i zostawił swój kosz pod drzwiami małej drewnianej chatki, w której trzymał swoje zbiory.
Gdy druid wyszedł na wąską dróżkę prowadzącą do Twierdzy Jeźdźców, spojrzał na lśniące dachówki na basztach zamku i przypomniał sobie, ile to przygód przeżył z Jeźdźcami. Ile wspaniałych wypraw i potyczek. Był z nimi na dobre i na złe, nawet kiedy stał się jednym z nich, pomagał im odbudować swą potęgę. Szkoda, że część Jeźdźców rozeszła się po świecie. Niektórzy, tak samo, jak i sam druid, byli zajęci swoimi sprawami na tyle, że rzadko odwiedzali twierdzę. Druid westchnął tylko cicho i ruszył w kierunku twierdzy. Gdy doszedł już pod główne wrota, wiedział, czego mu potrzeba. Starając się, by nie zbudzić reszty klanowiczy, ruszył brukowanym dziedzińcem w stronę stajni, gdzie smacznie spał wielki i zaczarowany Żółw. Druid pogładził go delikatnie po łbie. Żółw spojrzał na swego pana sennym wzrokiem. Jednak po chwili chyba zrozumiał jego intencje, bo podniósł się, a jego czarne źrenice uśmiechały się do druida. Widać Żółwiowi też brakło przygody. Druid oporządził gada, po czym skoczył do swojej komnaty po niezbędne rzeczy i z małym tobołkiem wskoczył na skorupę swego niezwykłego wierzchowca, a już po chwili wznosili się wysoko ponad wieżami twierdzy. Sieklik skierował Żółwia w kierunku odległych, kryjących się we mgle szczytów górskich. Tego mu było trzeba. Przygody. Jednak tę przygodę miał przeżyć w pojedynkę |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
aaa4
Nowicjusz
Dołączył: 04 Sie 2017
Posty: 4 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Pią 11:50, 04 Sie 2017 |
|
-Och, teraz zebralo ci sie na troske? A gdzies ty byl, facet, do cholery? Dzwonilem! Przyszedlem, szukalem cie! Do diabla, nawet ci sie wlamalem do pokoju!
Blekitne oczy Michaela na moment oderwaly sie od Shane'a. Zerknal na Claire i znow wbil wzrok w przyjaciela.
-Mialem cos do zrobienia.
-Koles, dzisiaj akurat miales cos do zrobienia? Wiesz, stary, niewazne. Nie bylo cie nigdzie, a ja musialem zalatwic sprawe. Wiec ja zalatwilem.
-Shane. - Michael wyciagnal reke i zlapal go za ramie, nie pozwalajac mu odejsc. - Moim zdaniem jej sie nalezy od powiedz. - Za jego plecami przystanela Eve, krzyzujac ramiona na piersi.
Shane parsknal krotkim, urywanym smiechem.
-Wspierasz sie w ataku na mnie dziewczynami? Nisko upadles, stary. Niziutko. A gdzie meska solidarnosc?
-Eve mowi, ze gadales z Brandonem. Po jego ramionach Claire widziala, jak Shane'a opuszcza cala wojowniczosc.
-Tak, rozmawialem z nim. Musialem. No bo... Sluchaj, one ja oblaly kwasem, a ci cholerni gliniarze nie chcieli nawet... Musialem isc gadac z gora. Sam mnie tego nauczyles.
-Zawarles uklad z Brandonem - stwierdzil Michael, a Claire doslyszala w jego glosie jakies pelne niesmaku drzenie. - Och, jasna cholera by to wszystko, Shane. Jak mogles?
Shane wzruszyl ramionami. Unikal spojrzenia Michaela. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
|
|
|